Recenzja filmu

Super Mario Bros. Film (2023)
Aaron Horvath
Michael Jelenic
Chris Pratt
Anya Taylor-Joy

Level 1 complete

Dlaczego tym razem się udało? Na sukces animacji Illumination pracuje nietypowość tego stricte filmowego doświadczenia. (...) Bez racjonalizowania, bez światotwórczej ekspozycji, bez przypisów i
Tytuł: Level 1 complete
Półśrodki nie są w stylu złowieszczego żółwia Bowsera. Bo ten bez zawahania demoluje kolejne regiony Grzybowego Królestwa. Ogień i determinacja skutecznie zbliżają go do zamku księżniczki Peach, przed którą zamierza paść na kolana i w glorii poślubić. Ukochana przecież nie będzie już mogła odmówić, w dodatku Bowsera jeszcze nigdy nie zawiódł argument siły. Tyran idzie jak po swoje, strach mu w oczy nie zagląda, w proch i pył zamienia wszystko, co stanie mu na drodze. Nie przewidział jednak, że na zwycięskim trakcie spotkać może pewnego rezolutnego hydraulika. Zły atakuje, dobrzy bronią. Przepięknie to proste i ujmująco poczciwe. Niech będzie. Pretekstowa fabuła jest w "Super Mario Bros. Film" tylko przedsionkiem do pozłacanej komnaty narracji wizualnej. 



Zanim Mario zostanie herosem ratującym Grzybowe Królestwo przed zagładą, spróbuje wraz z bratem Luigim udowodnić swoją wartość w nowojorskim Brooklynie. Rodzice sceptycznie patrzą na ich działalność gospodarczą, reklama hydraulicznych usług w telewizji jest raczej powodem do wstydu, a dawny szef nie odważy się nazwać ich nawet "konkurencją". Do tego interwencja u pierwszego klienta kończy się, delikatnie mówiąc, katastrofą. Niefortunny los ma się jednak odwrócić, gdy w Brooklynie dochodzi o generalnej awarii sieci wodociągów. Doskonała okazja dla ambitnych braci, by podnieść morale, dowieść swojego fachu i podreperować reputację. Dwóch hydraulików, brnąc przez miejską kanalizację, przypadkiem ląduje w muchomorowej Nibylandii. Każdemu się może przecież zdarzyć. Twórcy doskonale wiedzą, co jest ciekawsze od ratowania jednego świata. Ratowanie dwóch. 

Gra i film to zawsze dwa odrębne teksty kultury, a transfer w inne medium jest niczym innym jak resetem dla wcześniej przedstawionego świata. Podoba mi się jednak, jak literalnie autorzy "Super Mario Bros. Film" podchodzą do adaptowanego materiału. Na planszy migoczą gwiazdki z nagrodami, po zjedzeniu niebieskiego grzybka nasi bohaterowie maleją, po czerwonym – błyskawicznie rosną. Skacząc po platformach, co rusz natknąć się można na kartoniki z pytajnikami. W nich – szansa na specjalną umiejętność i zdobycie przewagi. Normalka. Gdziekolwiek spojrzeć, promocje i okazje jak na zakupach w Żabce. Wydaje się to wszystko naiwne, ale ta bezpośredniość okazuje się zaskakującym atutem. Cuda i czary zostają strywializowane i całkowicie oswojone. To zwyczajność jest anomalią, dziwactwem. 



"Super Mario Bros. Film" to przede wszystkim kino wizualnych i dźwiękowych atrakcji, jaskrawych kolorów, podkręcanego tempa i złożonych, piętrowych kompozycji. Kino ruchu i akcji, w którym każda kolejna sekwencja ma być większa i bardziej wybuchowa od poprzedniej. Czarno-biały konflikt postaw (krystaliczni dobrzy vs krystalicznie źli) schodzi na trzeci plan w obliczu wiodących prym fizycznych konfrontacji, gdzie punkty zdobywa się za refleks, spryt i odwagę. Pojedynek na arenie z Donkey Kongiem to więcej niż satysfakcjonujące mordobicie na wielopoziomowej arenie. Natomiast pościg na tęczowych torach może być crème de la crème całej produkcji. Feeria barw, ryczące silniki i nieskrępowany pęd to widowiskowe audiowizualne otoczenie dla kolejnej wymagającej misji. Nie ma się nad czym zastanawiać i nie ma już odwrotu. Na włosku wiszą jednocześnie losy całego królestwa i życie Luigiego. Sytuacja jest naprawdę krytyczna. Wymaga od Maria szybkiej nauki reguł rządzących tym miejscem i ostatecznych poświęceń. 



Na szczęście "Super Mario Bros. Film" nie przynosi recepty, jak właściwie adaptować gry wideo (jedna słuszna matryca nigdy nie powstanie, bo każde podejście to zawsze osobny przypadek). Nie chodzi bowiem tu ani o radykalną wierność oryginałowi czy uważne wysłuchanie potrzeb fanów. Oba warianty to zazwyczaj ślepe uliczki. Znaczenia nie ma też eksploatowanie nostalgii pokolenia graczy i wizerunkowa nośność tytułowego bohatera. Ta strategia niejednokrotnie już zawiodła. Dlaczego więc tym razem się udało? Na sukces animacji Illumination pracuje nietypowość tego stricte filmowego doświadczenia. Tym jest umowność kolejnych lokalizacji jako aren do zdobywania umiejętności i punktów życia, tym są porozstawiane na platformach znajdźki i bonusy. Tym jest oparcie opowieści na ruchu i obrazie, nie dialogu. Bez racjonalizowania, bez światotwórczej ekspozycji, bez przypisów i komentarzy, tłumaczeń i wyjaśnień, ale z żartobliwą dosłownością. To może nie nowość, ale całkiem świeża filmowa propozycja. Jej głównym adresatem nie ma być przecież gracz, skaczący po klawiszach Nintendo, ale biegle obsługujący popcorne'owy kubełek kinowy widz. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones